piątek, 13 grudnia 2019

Prezent dla kolarza. Gra planszowa Wielka Pętla



„Ooo, idzie ucieczka, gonimy!” Albo: „No i co, bez problemu dospawaliśmy do twojej grupy!” Takie okrzyki dotychczas zarezerwowane były dla rywalizacji na rowerze. Teraz można je usłyszeć… przy rodzinnym stole. Dzięki grze planszowej „Wielka Pętla”.

Planszówki od dłuższego czasu przeżywają renesans i stały się jedną z najpopularniejszych rozrywek zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. Wielka Pętla wpisuje się w ten trend. W pudełku znajdziemy ładnie zapakowane elementy gry: 4 plansze gracza (po jednej w każdym kolorze), 180 kart energii i zmęczenia, 6 kart etapów i 4 karty pomocy, 8 figurek kolarzy i 21 dwustronnych fragmentów trasy. Wszystko jest ładnie wykonane i utrzymane w stylistyce sprzed lat. Przedstawieni na obrazkach kolarze to zdecydowanie przedstawiciele romantycznego nurtu kolarstwa z czasów okołowojennych niż wyznawcy mariginal gains.

Wspomniane fragmenty trasy służą do zbudowania własnego toru. Przygotowano sześć propozycji – płaskie, pagórkowate, górzyste. Z czasem można zacząć opracowywać także własne etapy.

Figurki kolarzy wykonane są w czterech kolorach (tyle osób może grać maksymalnie). W obrębie jednego zespołu mamy sprintera i rouleura. Do nich też dopasowane są karty energii, a więc – zgodnie z rzeczywistością – obaj kolarze będą różnić się predyspozycjami. Jeden będzie miał więcej najmocniejszych kart, ale też więcej najsłabszych, a drugi – będzie miał bardziej wyrównane umiejętności.
A jak się z tych kart korzysta? W pierwszej chwili zasady gry wydają się niełatwe do zrozumienia. Przeczytanie instrukcji dwa razy i gra zapoznawcza pozwalają jednak dość szybko zrozumieć, o co chodzi.





Wyścig odbywa się w rundach, które podzielone są na 3 fazy:
- w fazie energii każdy gracz dobiera karty dla każdego ze swoich kolarzy i decyduje, które z nich wystawić
- w fazie ruchu przesuwa swoich zawodników o tyle pól, ile było na wybranych przez niego kartach.

- zagrane karty są usuwane i rozpatruje się cień aerodynamiczny i zmęczenie.

I właśnie ta trzecia faza dodaje grze dużo emocji. Zgodnie z kolarskimi prawidłami, opłaca się jechać na kole. Jeśli więc między kolarzami lub grupami jest tylko jedno wolne pole, to łączą się oni w jedną grupę. Ten, który znajduje się na czele, dobiera kartę zmęczenia. Czyli w jego talii pojawia się karta o bardzo słabej wartości. Im częściej więc będzie dobierać taką kartę, tym większe ryzyko, że na ostatnich, decydujących metrach pozostanie ze słabymi kartami.


Zapewniamy was, że po kilku rundach każdy zaczyna kombinować – którą kartę wystawić, aby zaoszczędzić mocniejsze i nadrobić cieniem aerodynamicznym albo  którą wykorzystać, żeby nie znaleźć się na prowadzeniu i uniknąć pobierania kart zmęczenia. Do tego dochodzi taktyka. Mamy dwóch kolarzy o różnych umiejętnościach. Można atakować jednym z nich, zdecydować się na dwójkową ucieczkę albo cierpliwie czekać na tyle grupy, zachowując silne karty na finisz. A wtedy radość, gdy inny gracz wystawi mocniejszą kartę i dzięki wykorzystaniu cienia aerodynamicznego dociągnie całą grupę do uciekinierów, jest naprawdę duża.
Dodatkowe atrakcje zapewnią góry. Na podjazdach i zjazdach są specjalne zasady, uniemożliwiające ruch powyżej 5 pól lub poniżej 5, co nieco utrudnia ucieczkę, ale też pozwala zachować silne karty na ostatnie metry. Podczas wspinaczki nie ma też cienia aerodynamicznego.   

My dotąd najczęściej trafialiśmy na finisz z grupy. Co ważne, w takim przypadku nie liczy się, kto pierwszy przejedzie linię mety, tylko to, kto zajedzie najdalej w trakcie decydującej rundy. Prowadzenie przed ostatnią kolejką wcale nie musi więc przełożyć się na zwycięstwo, bo ktoś z dalszych rzędów może zagrać zdecydowanie mocniejszą kartą i wyskoczyć zza koła.


W grę zawsze graliśmy dotąd w 4 osoby i wydaje się to najlepszym rozwiązaniem, chociaż można próbować nawet w dwójkę. Jedna gra trwa około 30-40 minut. 

Chcąc zakupić „Wielką Pętla” trzeba liczyć się z wydatkiem rzędu 90-100 złotych. Niemało, ale to cena podobna do innych planszówek w tych rozmiarach. A dobra zabawa jest gwarantowana. Tym bardziej, że w ten sposób prawdziwi kolarscy zajawkowicze mogą spędzić czas wspólnie z innymi domownikami, którzy może na rower nie wsiadają często, ale w grę chętnie zagrają.