wtorek, 10 października 2017

Relacja: Bike Maraton (Świeradów)


fot. fotomaraton.pl
Im sezon bliżej końca, tym ciekawsze imprezy w naszym kalendarzu. W sobotę jechaliśmy w finałowej edycji Bike Maratonu w Świeradowie Zdroju.

Do Świeradowa udaliśmy się w piątek w trzyosobowym składzie. W górach przywitał nas deszcz, chłód, awarie prądu i wybijające studzienki. W dniu startu było już lepiej i nie padało, ale - mimo że przed 11 zaczęło wychodzić słońce - zdecydowaliśmy na typowo jesienny ubiór, czyli nogawki, długie bluzy i cieplejsze czapki pod kask. 

Trasa sprzyjała szybkiej selekcji, bo od samego startu prowadziła pod górę. Podjazdy podobne były do tych, które trenowaliśmy w sierpniu w Austrii - szerokie, szutrowe lub asfaltowe i też nie na tyle strome, żeby wymuszać ustawienie łańcucha na górze kasety lub jazdę w niskiej kadencji. 

Przed rozjazdem zlokalizowanym na 11 km były dwa podjazdy (drugi już nieco bardziej "leśny", po luźniejszej nawierzchni). Następnie mini zjeżdżało do początku Tartacznej Drogi, podjeżdżało do Agrafki i zjeżdżało do mety - najpierw bardzo trudnym, zwłaszcza jak na ten dystans, czerwonym szlakiem, a potem stokiem narciarskim. 



Mega po rozjeździe jechało do podjazdu pod kopalnię, następnie zjeżdżało do Szklarskiej Poręby i wjeżdżało przez Wysoki Kamień na Zwaliska. To była najtrudniejsza część trasy. Po stromym podjeździe następował zjazd - najpierw kamienistym terenem, potem błotem, a na koniec - zielonym szlakiem, który obfitował i w kamienie, i w korzenie i w ogromne ilości błota. Ostatnią z opisanych części praktycznie wszyscy pokonali na pieszo. Po dojeździe do Rozdroża Izerskiego trasa łączyła się z mini, więc do mety było kilka kilometrów asfaltowego podjazdu, a także zjazd czerwonym szlakiem i stokiem.

Jacek startujący z pierwszego sektora szybko usadowił się koło 35. miejsce i  w tym rejonie meldował się na każdym pomiarze czasu. Ostatecznie dojechał 36. open i 7. w kategorii. Co ciekawe, na pomiarach czasu jechał przed zawodnikami, którzy stanęli na podium w kategorii na dystansie giga.

Sebastian na pierwszy punkt wjechał z czasem o tylko kilkadziesiąt sekund gorszym, na 45. miejscu. To było jednak po dwóch pierwszych podjazdach i krótkim zjeździe. Gdy na trasie pojawiły się bardziej techniczne odcinki, a także zjazdy i fragmenty do przebiegnięcia, potracił sporo minut. Kilka pozycji nadrobił na ostatnim podjeździe, więc skończyło się na 93 miejscu. W końcu w pierwszej setce na Bike Maratonie i z mimo wszystko jakimś postępem na technicznych odcinkach w porównaniu z Jelenią Górą.

Gosia na pierwszym podjeździe umiejętnie zwiększała tempo i usadowiła się w rejonach 30. pozycji wśród kobiet. Później jechała stabilnie, udało się jej zjechać śliską trasą ze stoku i zameldowała się na 4. pozycji w kategorii wiekowej. W Bike Maratonie dekorowana jest piątka zawodników, a więc szerokie podium nasze!

Wyścig w Świeradowie nie kończy naszego sezonu. W najbliższy weekend jedziemy na dystansie mega w Golubiu-Dobrzyniu, a w połowie listopada pościgamy się jeszcze w Potulicach.


Ranking (w skali 1-6)
Zjazdy szlakiem - ★★★★★ - w pewnych miejscach przejechać było bardzo trudno, a problemy mieli nawet zawodnicy z JBG2. Na obu zjazdach były jednak fragmenty, na których można było sprawdzić swoją technikę.

Zgrupowanie w Austrii
- ★★★★★ - teraz można stwierdzić, że dało dobry efekt. Nawet jeśli nogi zdążyły odzwyczaić się od jazdy po górach, to jakaś pamięć pozostała i właśnie na podjazdach Gosia i Sebastian zyskiwali najwięcej, a Jacek jechał tempem zawodników plasujących się w szerokiej czołówce dystansu mega. Opłacało się jeździć co roku na te austriackie szutry.

Chodzenie -★★- w Świeradowie kilka razy trzeba było iść z rowerem. Jacek raczej w ten sposób wyprzedzał, ale Sebastian i Gosia tracili sporo czasu i pozycji. Zimą będziemy nad tym pracować!

Bike Maraton - Świeradów Zdrój (7.10)
Jacek Torzewski - 36 open, 7 M4
Sebastian Torzewski - 93 open, 19 M2
Małgorzata Torzewska - 31 open kobiet, 4 K4