Jedziecie na zgrupowanie lub inny wyjazd rowerowy kilka tysięcy
kilometrów od domu. Chcecie przez kilka, a może nawet kilkanaście dni
cieszyć się jazdą. Co zabrać ze sobą, aby uniknąć nieprzewidzianych
problemów?
Podczas zgrupowania w Chorwacji wykonujemy różnego
rodzaju ćwiczenia oparte na przykład na doborze określonej kadencji na
podjazdach. W tej sytuacji sprawność działania napędu jest kluczowa.
Drugiego dnia wyjazdu pojawiły się problemy ze zmianą przełożeń w
Tarmacu. Na początku winnym wydawał się łańcuch, ale zmiana na nowy nie
pomogła. Wymiana kółeczka przerzutki chwilowo pomogła, ale dzień później
znowu było źle. A nawet gorzej, bo przed ostatnim podjazdem dnia, tuż
przed domem, łańcuch ustawił się na najmniejszej zębatce z tyłu,
zostawiając Jacka z takim przełożeniem przed 12-procentową ścianką.
Okazało się, że linka jest do wyrzucenia. Mieliśmy zapasową, ale dla pewności
pojechaliśmy do serwisu w Splicie, aby tam wymianę przeprowadził ktoś
lepiej obeznany z tematem.
Co jednak byłoby, gdyby Tarmac wymagał
większych napraw, których nie udałoby się przeprowadzić w
kilkadziesiąt minut? Następnego dnia Jacek wsiadłby na rower rezerwowy,
który zabraliśmy z sobą. Tym razem jest to akurat Crux, któremu może
daleko do typowej szosówki, ale awaryjnie takie zadanie spełniłby bardzo dobrze. Przede
wszystkim, nie trzeba byłoby modyfikować planu treningowego, tylko bez
obaw realizowalibyśmy założenia. Co jeszcze należy zabrać ze sobą,
aby żadne awarie czy inne przypadki nie zepsuły wyjazdu?
Komfort
wiezienia dodatkowego roweru to oczywiście rzadkość. Przy trzech
osobach udało nam się upchnąć cztery rowery i wszystkie bagaże do
środka samochodu, ale wiadomo, że nie każdy będzie miał taką możliwość.
Mimo to warto zaopatrzyć się w możliwie najwięcej części zapasowych. Do
obowiązkowych zamienników na pewno należą opony, linki,
klocki hamulcowe, a jeśli macie pasujące, to także koła. My
zabraliśmy również dodatkowe siodełko ze sztycą. Jednym zdaniem - warto zabrać na
zapas części, które mogą się szybko zużyć lub przy nawet pozornie błahym
upadku zniszczyć.
Podobnie z ciuchami i akcesoriami. Jeśli macie
miejsce, to dodatkowa para butów albo kask nie zaszkodzą. Akurat kask
bardzo łatwo połamać (Sebastianowi zdarzyło się to rok temu w Chorwacji,
ale na szczęście ostatniego dnia), a po co potem tracić czas na jazdę po
sklepach i kupowanie zastępczego z przypadku.
Na
zgrupowaniach jeździ się dużo. Warto więc przygotować sporą liczbę
batonów, żeli i izotonika, aby w trakcie jazdy uzupełniać wszystko, co
nasz organizm zużyje. Co ważne, raczej nie przeznaczajcie zgrupowania na
testowanie smaków i działania odżywek. Jeździjcie z tym, co jest
sprawdzone, nie zawiedzie i dobrze smakuje. W kieszonce obok jedzenia
muszą znaleźć się podstawowe narzędzia naprawcze, czyli pompka, dętka,
skuwacz, spinka i klucze imbusowe.
Dobór
ciuchów oczywiście zależy od pogody. Najlepiej wziąć trzy komplety
ciuchów, bo wtedy ani torba nie będzie przepakowana, ani wy nie
będziecie musieli wieczorem robić szybkiego prania, bo nagle skończą się
czyste koszulki. Nawet jeśli jedziecie w ciepłe i słoneczne miejsce, to
mając w planach jazdę w wyższym górach weźcie jakąś lekką, np. deszczową
kurtkę. Najlepiej taką, którą można zwinąć do kieszonki. W górach
pogoda lubi się zmieniać, a przy dłuższych zjazdach łatwo się wyziębić.
Na zakończenie listy dopiszmy jeszcze zestaw lampek, zapięcia do roweru, pompkę stacjonarną i narzędzia do bardziej skomplikowanych napraw, które można przeprowadzić samemu. Jeśli będziecie mieli możliwość wzięcia, a potem korzystania, to warto też zabrać trenażer. W deszczowe dni może to być jedyna okazja do zrobienia treningu. My mamy ze sobą jeszcze dużą torbę wypełnioną makaronem, ryżem, owsianką i wszystkimi innymi pozycjami znanymi z kolarskiej kuchni.
Oczywiście, wszystko zależy od tego, ile chcecie wydać na wyjazd, czy na miejsce docieracie samochodem czy samolotem oraz gdzie jesteście zakwaterowani. Najważniejsze, żeby nic nie przeszkadzało w skupieniu się na jeździe na rowerze. Przecież forma sama się nie zrobi! ;)