czwartek, 24 maja 2018

Pierwsze góry, atrakcyjny Sulechów i zmiana planów




Za nami starty w Polanicy Zdroju i Sulechowie. Już w ten weekend wystąpimy w kolejnych zawodach, choć przedsezonowe plany uległy pewnym zmianom.

Edycja Bike Maratonu w Polanicy była pierwszym górskim wyścigiem w tym sezonie. Organizator poleca tę trasę jako pierwszą przygodę z górami lub też pierwsze górskie próby na dystansach mega lub giga. Trasa rzeczywiście była łatwiejsza niż na przykład w Jeleniej Górze, ale nie można się było na niej nudzić. Najpierw prowadziła 10-kilometrowym podjazdem, później dość nierówną sekcją w trawie i kamienistym zjazdem. W sumie na trasie dystansu mega były trzy podjazdy i tyle samo technicznych zjazdów, które obfitowały w kamienie. Te jednak były dość małe i rozproszone, więc rzeczywiście można było pouczyć się ich omijania i przejeżdżania.

Na 51 kilometrach dystansu mega wyszło 1200 metrów przewyższenia.  Jacek był 53 open i 9 w bardzo wyrównanej kategorii M4. Strata do szóstego znowu wyniosła tylko kilkadziesiąt sekund. Sebastian przyjechał 93 i 17 w M2. Miejsce może  szału nie robi, ale cieszy postęp na zjazdach, które nie są już schodzone, ale co prawda wolno, lecz zjeżdżane.


 
Dobrą szkołę techniki jazdy miała na dystansie mini  Gosia (26 km, 650 m przewyższenia), która była 53 wśród kobiet i 9 w K4. Nauka z Polanicy zaprocentowała już dzień później w Sulechowie. Tam byliśmy na drugiej edycji GP Kaczmarek  Electric  MTB. Organizatorzy po raz kolejny zaprezentowali bardzo ciekawą trasę w niepozornym miejscu. Tym razem początek nie był tak płaski i szybki jak w Rydzynie, choć pierwszych kilka kilometrów prowadziło szerokimi, leśnymi ścieżkami. Później przez większość 25-kilometrowego okrążenia (w zależności od dystansu pokonywanego raz, dwa razy lub trzy) jechało się singlami, które obfitowały a to w błoto, a to w drewniane kładki, a to w łagodne zjazdy i podjazdy. Nawet gdy wyjechało się na szerokie szutry, to po chwili okazało się, że do sforsowania jest dwuczęściowy podjazd, więc okazji do odpoczynku nie było.

Gosia na tej trasie, z powodu awarii przerzutki, miała do dyspozycji tylko dużą zębatkę z przodu. To zmotywowało ją do lepszego niż zwykle zjeżdżania i manewrowania na singlach, a dzięki wcześniejszym doświadczeniom z Polanicy poszło to całkiem nieźle - była 18 wśród pań i 5 w K4 na dystansie mini, czyli odebrała medal na szerokim podium.


Jacek i Sebastian jechali z drugiego sektora (pierwszy stracili po przygodach w Rydzynie) i załapali się do jego czołowej grupy. Na singlach Jacek trochę odjechał, ale Sebastian dogonił go na przełomie pierwszej i drugiej pętli. Tam pomógł mu przetrwać kryzys, przez kilka kilometrów dawał zmianę, dzięki czemu Jacek odżył na singlach i dojechał na 29 miejscu open i nagradzanym 5 w kategorii M4. Sebastian na drugiej części okrążenia odczuł panujące tego dnia wysokie temperatury i ból rąk po wcześniejszych zawodach w Polanicy. W jednym miejscu za słabo przytrzymał kierownicę i ta uciekła na nierówności. Upadek  delikatny, ale po najechaniu przez innego zawodnika, przekręcił się mostek i zaczął szwankować hak przerzutki. Później spadł jeszcze łańcuch i skończyło się 42 pozycją open - mimo przygód w końcówce całkiem zadowalającą, zwłaszcza, że momentów naprawdę dobrej jazdy jest coraz więcej.


W ostatni weekend maja mieliśmy rywalizować w Zdzieszowicach i Brennej. Mieliśmy jednak niezbyt przyjemne zdarzenie na treningu na szosie, gdy jadącego drogą rowerową Jacka nie zauważył skręcający kierowca betoniarki. Z  roweru zostało niewiele, ale na szczęścia u Jacka obyło się bez złamań. Mimo to niedzielny start odpuszczamy, ograniczając się tylko do sobotniego Bike Maratonu. Poza tym 3 czerwca nie pojedziemy w Metropolia Bydgoszcz MTB Marathon, który został przełożony na jesień, ale tydzień później wybierzemy się na imprezę do Grudziądza, której pierwotnie w kalendarzu nie było.