piątek, 22 czerwca 2018

Udany powrót na maratony Langa


W sobotę, 16 czerwca wystartowaliśmy w czwartej tegorocznej edycji cyklu Vienna Life LangTeam Maratony Rowerowe w Trąbkach Wielkich. 


Start w Trąbkach był naszym pierwszym tegorocznym w cyklu Czesława Langa. Przez ostatnie trzy lata były to dla nas najważniejsze zawody, ale w tym roku skupiliśmy się na Bike Maratonie, więc jazda w Viennie jest tylko okazjonalna. 

Pod naszą nieobecność w kwestii tras niewiele się zmieniło. Trąbki Wielkie to nowa miejscówka na mapie cyklu, ale było tak jak w innych lokalizacjach - twardo, szeroko i szybko. W zasadzie gdyby nie naprawdę ciekawy i wymagający singiel w końcówce okrążenia, to trudno byłoby zapamiętać coś szczególnego z tego wyścigu. O organizacji i ogólnych przemyśleniach w sprawie Vienny podzielimy się w osobnym wpisie.

Jacek -  14 open/2 M4 (medio)
Po rozmowie w biurze zawodów dostaliśmy z Sebą czwarty sektor i wiedziałem już, że będziemy skazani na pracowanie na pierwszych kilometrach, aby gonić rywali.  Na starcie mieliśmy przyjemność stać obok Adama Jagły, byłego kolarza szosowego z czasów Szurkowskiego, który przez 30 minut czekania na start opowiedział nam kilka ciekawych historii z lat, w których się ścigał między innymi w Wyścigu Pokoju. Po starcie Seba wyszedł szybko na czoło grupy, krótką zmianę dał kolega z GK STG, a potem nadeszła moja kolej. W piaszczystą drogę wjechałem na czele grupy, tam oddałem prowadzenie innym i tak dojechaliśmy do podjazdu, gdzie zostało nas ok. pięć osób z całego sektora. Tam jeden zawodnik odjechał, Sebastian też narzucił bardzo mocne tempo, które potem trochę go kosztowało. Ja jechałem z Aleksandrą Zabrocką, która sumiennie dawała zmiany i jeszcze jednym zawodnikiem, który stwierdził, że ma już 50 lat i w jego wieku już się nie pracuje z przodu. Na końcu pierwszego okrążenia oni skręcili na metę dystansu mini, a ja w towarzystwie dwóch innych zawodników wjechałem na drugą pętlę. Cały czas musiałem wykonywać ciężką pracę, bo nie było chętnych do współpracy. Na 40 km dojechaliśmy do kolejnych pięciu kolarzy i podjąłem decyzję o wyjściu na czoło grupy i narzuceniu maksymalnego tempa na krótkich, szybkich podjazdach, aby przed singlem dokonać selekcji. Udało się, zostałem ja i jeszcze dwóch zawodników. Jednego z nich udało mi się namówić do współpracy. Po niedługim czasie dojechaliśmy do Romana Kołodziejczyka z EuroBike. który na ile miał jeszcze sił, dał również mocną zmianę. Tak dojechaliśmy do ciekawego i wymagającego singla, na którym się nasza grupa rozdzieliła i kontynuowałem jazdę do mety samotnie. Cieszę się, że tym razem obyło się bez żadnych pechowych zdarzeń, co zaowocowało dobrym miejscem open i w kategorii. Teraz maksymalna koncentracja i podporządkowanie treningów Bike Maratonowi w Szklarskiej Porębie, gdzie wystartujemy na dystansie 70 kilometrów. To na pewno będzie coś. 

Sebastian - 26 open, 6 M2 (medio)
Przydzielono nam czwarty sektor, więc od początku trzeba było wyjechać na czoło grupy i pracować na szybkim, asfaltowym początku. Ja wyjechałem pierwszy, potem na chwilę Piotr Labon z GK STG, a potem już do końca asfaltu tata. Inni nie chcieli dawać zmian i przyspieszyli dopiero przed skrętem w prawo w piach. Utrzymaliśmy dobre pozycje i nadal jechaliśmy w czołówce grupy. Później na nierównym, brukowanym podjeździe jeden zawodnik odjechał, ja przez pewien czas próbowałem trzymać jego koło, a potem trochę odpuściłem. Gdy następnie utknąłem chwilowo w błocie, minął mnie tata i jeszcze trzech zawodników. Później do nich dojechałem i wyjechaliśmy na asfaltowy podjazd. Tata podkręcił tempo, moje nogi chciały jechać, ale z innych powodów musiałem odpuścić. Dojechała do mnie kolejna grupka i gdy byłem w stanie znowu docisnąć to zaczęliśmy trochę współpracować. Na singlu poradziłem sobie średnio, a na drugie okrążenie wjechałem samemu. Miałem za sobą dwóch zawodników, ale oni nie byli w stanie dojechać. Na wspomnianym już podjeździe zgubiłem ich na dobre i potem jechałem już całkiem sam, starając się trzymać równe, mocne tempo. Zaowocowało to silnymi skurczami akurat na singlu, więc tam znowu potraciłem cenny czas. Potem już płasko do mety. Forma w porównaniu do tej z maja trochę spadła, w Grudziądzu i Trąbkach odezwało się spore zmęczenie spowodowane treningami, pracą  i decydującym okresem studiów. Teraz trochę ograniczymy godziny moich treningów, po czym skupimy się na przygotowaniu do Bike Maratonu w Szklarskiej. 

Gosia - 20 open kobiet/4 K4 (mini)
Na początkowych kilometrach po asfalcie cały nasz sektor prowadziła niezawodna Edyta Jakubowska-Olech. Po zjeździe na piasek zakotłowało się, ktoś się zatrzymał i tam straciłam trochę czasu. Później miałam też problemy z łańcuchem. Na dwóch dłuższych podjazdach pojechałam swoim tempem, znalazłam się w grupie z bliźniaczkami Sala i tak jechaliśmy aż do singla. Na nim mogłam poradzić sobie lepiej. Dojechałam na czwartej pozycji w kategorii, a więc tuż za podium, ale mimo tego jestem zadowolona z tego startu. 

fot. materiały organizatora