piątek, 14 września 2018

Licencja kolarska. Po co i jak ją wyrobić?

Dodatkowy plastik, na który wobec bałaganu w Polskim Związku Kolarskim szkoda tracić czas czy jednak wartościowy dokument, świadczący, że w całe to jeżdżenie bawimy się na poważnie?  Przeczytajcie o licencji kolarskiej.

Dlaczego?
Pomysł występu w mistrzostwach Polski w maratonie mtb zrodził się, gdy zimą układaliśmy kalendarz startów. Najpierw mówiono, że mistrzostwa odbędą się w Jeleniej Górze przy okazji Bike Maratonu na dystansie Giga. Rok temu startowaliśmy na średnim dystansie i już wtedy trasa była bardzo wymagająca. Potem jednak okazało się, że najlepszy polski maratończyk mtb zostanie wyłoniony w Wiśle. Start na dystansie Giga w Wiśle? No cóż, do odważnych świat należy. Nie zdążyliśmy się jednak oswoić z tą myślą, a okazało się, że kategorie masters i cyklosport swoje mistrzostwa będą miały na koniec września w pobliżu olsztyńskiego portu lotniczego. To co więc wydawało się szalonym pomysłem, nagle stało się dużo bardziej realne. No bo przecież zawody na Mazurach wydają się zdecydowanie bardziej przyziemnym celem niż 70 czy 80 kilometrów w górach. 

W połowie września o zawodach nadal jednak wiadomo niewiele. Na stronie organizatora cyklu MazuryMTB nie ma jeszcze opisu trasy. Zamieszczony jest tylko plakat informujący, że w ramach maratonu odbędą się mistrzostwa oraz godziny startów. 

Oprócz chęci startu w tegorocznych mistrzostwach Polski w maratonie i może jeszcze w styczniu w mistrzostwach Polski w kolarskie przełajowym, dochodzi jeszcze jeden aspekt posiadania licencji. Dziś wszyscy chcą być jak profesjonaliści - opisują swoje wyścigi na facebooku, chwalą się nowymi skarpetkami i oznaczają "sponsorów". Czemu więc tego "bycia pro" choć trochę nie sformalizować? Posiadanie takiego plastiku nie jest tylko dla zawodowców, często przywoływana jest analogia do karty wędkarskiej. Dodatkowo wyrobienie dokumentu świadczy o gotowości do poddania się badaniom antydopingowym, a to w ostatnich miesiącach też stał się popularny temat. 

Jak?
Wyrobienie licencji jest banalnie proste. W przypadku naszych kategorii, czyli masters  (od 30. roku życia) i cyklosport (wiek kategorii elita, ale bez ograniczeń w startach) należy kontaktować się z Kujawsko-Pomorskim Związkiem Kolarskim.  Z jego strony pobieramy wniosek i wypełniamy [LINK].  Jeśli nie jeździmy w zarejestrowanym klubie, to pole dotyczące przynależności uzupełniamy tylko napisem "Niezrzeszony". My wraz z wnioskami zamieściliśmy jednak załącznik informujący o nazwie teamu, w którym startujemy, a który nie jest zarejestrowany w PZKol i nazwa zespołu została zamieszczona na licencji. Fajnie to wygląda.

Oprócz wypełnienia wniosku należy przedstawić także numer ubezpieczenia OC i NNW obowiązującego na sezon. Związek nie wnika jednak w długości ani rozmiar ubezpieczenia. Możecie wykupić zarówno najtańszą opcję, jak i najdroższą, zapewniającą finansowanie w przypadku kontuzji i niewystartowania w zawodach. 

Należy także potwierdzić brak przeciwwskazań zdrowotnych. W przypadku zawodników elity należy wykonać badania. Cyklosport i masters nie muszą, choć oczywiście polecamy to zrobić, zwłaszcza za pierwszym razem.

Wszystko to możecie więc zrobić w ciągu jednego dnia. Nie trzeba nawet wychodzić na pocztę, bo dokumenty można przesłać mailem, a opłatę uiścić przelewem internetowym.
Wyrobione przez nas licencje w żaden sposób nie ograniczają możliwości startu. Z licencjami U23 lub elity musielibyście się dostosować do kalendarza PZKol. Cyklosport  i masters pozwalają startować wszędzie. A koszt? Licencje w naszych w kategoriach kosztują po 50 zł. Jeśli bardzo będziecie chcieli zaoszczędzić, to łącznie ze wszystkim innym zamkniecie się w 100 zł.  Czyli w skali roku żaden wydatek. Czas oczekiwania? Wniosek wysłaliśmy bodajże w środę, a w następny wtorek przesyłka czekała w skrzynce.

To jak, wyrabiacie licencje?