środa, 10 kwietnia 2019

Pelplin ponownie szczęśliwy. AMSports w komplecie na podium



Drugi tegoroczny maraton i drugi udany. W Pelplinie w komplecie stanęliśmy na podium.


Z Pelplina, a w zasadzie z Rajków, bo tam dokładnie odbywa się maraton, mieliśmy dobre wspomnienia. Przed rokiem Jacek przyjechał tam drugi open, a reszta zespołu też zaprezentowała się bardzo udanie. Przed sobotnim startem wiedzieliśmy, że na pewno będzie nieco inaczej, bo delikatnie zmieniła się trasa. Rok temu pokonywaliśmy dwie pętle po 20 km, zaś tym razem było 3x15. W wielu miejscach ścieżki były te same, choć trudno było oprzeć się wrażeniu, że zniknęło kilka prostych, a trudniejsze sekcje pokonywało się przecież o jeden raz więcej. Ponadto, w zeszłym roku trasa obfitowała w błoto, zaś tym razem - w piach, który dawał się we znaki szczególnie na kilku dłuższych podjazdach. 

Na czoło wyścigu szybko wysforowali się mocni zawodnicy z Trójmiasta jak Dariusz Wybraniak, Paweł Szczygielski, Michał Różański czy organizator Jarosław Kowalczyk. Wszystkich ostatecznie pogodził pochodzący z Bydgoszczy Piotr Polus, reprezentujący gdański sklep rowerowy Wysepka i mający na swoim koncie przeszłość w Stali Grudziądz oraz medale mistrzostw Polski na torze w kategoriach junior oraz U-23. Ostatecznie to właśnie on zdecydowanie odjechał reszcie i pewnie wygrał maraton.

Już na pierwszych prostych było czuć, że tempo jest mocne. Sebastian nie mógł dospawać do jadącego wówczas na siódmym miejscu Andrzeja Doroszkiewicza z VO2Max. Przed wąskim zjazdem na drugim kilometrze Jacek wyprzedził go, ale także miał problem z utrzymaniem koła. Skończyło się na tym, że siedmiu zawodników pojechało, Jacek został sam na ósmym miejscu, a do Sebastiana na dłuższym, piaszczystym podjeździe dojechali Artur Szmyt i Janusz Spychała. - Taką trójką jechaliśmy przez dłuższą chwilę, aż po jednym ze zjazdów przestrzeliliśmy średnio oznaczony zakręt i w tym czasie dojechała do nas jeszcze jedna trójka - wspomina Sebastian.

Za Jackiem jechała więc już szóstka zawodników. Różnica jednak nie malała zbyt szybko, dopóki zmiany nie dał Wojciech Janiszewski, który na płaskich odcinkach na przełomie pierwszej i drugiej pętli nadał takie tempo, że grupa szybko zbliżyła się do Jacka. Na wspomnianym piaszczystym podjeździe zaatakował Artur Szmyt, za nim podążył Sebastian i w dwójkę dojechali do Jacka. Przez chwilę próbowali odjechać we trzech, ale liczniejsza grupa zdołała ich dogonić.

Od momentu dołączenia Jacka do grupy tempo w niej zrobiło się nieco żywsze, bardziej zmienne. Wszystko wyjaśniło się w drugiej połowie trzeciej pętli. Trasa prowadziła tam wąskimi ścieżkami, z dłuższymi, stromymi podjazdami. Prowadzący wówczas Artur Szmyt w pewnym momencie zaatakował. Jacek nie mógł doskoczyć od razu, jadąc na trzeciej lokacie za Marcinem Karpińskim. Gdy go minął, ruszył w pogoń za Arturem. Sebastian zdecydował się pozostać w grupce, wiedząc, że jedzie w niej kilku rywali Jacka z kategorii M4, a na nadchodzącym singlu i tak raczej nie utrzyma tempa taty. 

Rezultat był taki, że Jacek dogonił Artura i z nim wjechał na metę jako 9. zawodnik open i 2. w M4. Sebastian długo kontrolował tempo grupy. W końcówce Janusz Spychała dał mocniejszą zmianę na piachu, Sebastian szybko doskoczył za niego i grupa się rozerwała. - Przed ostatnim zakrętem zaatakował jeszcze Wojciech Janiszewski, któremu nie zdołałem dojechać do koła. Na finiszu mocniejszy okazał się też Janusz Spychała, ale i tak byłem zadowolony z tej końcówki - mówi Sebastian, który ukończył wyścig na 12. lokacie open i 3. (formalnie drugiej, bo open nie dublowało się z kategoriami wiekowymi) pozycji w M2. 

Na dystansie maxi wystartowały też nasze panie, czyli Justyna i Gosia. Z uwagi na niewielką różnicę między dystansami (30 i 45 km) zdecydowanie więcej osób wybrało krótszy wyścig, przez co w rywalizacji na 45 km praktycznie nie było przypadkowych osób. - Trasa na pewno wymagała więcej skupienia niż zwykle, a przez długi jak dla mnie dystans była też trudna pod kątem fizycznym. Dla mnie na pewno była to spora nauka, zwłaszcza ten wąski singiel nad skarpą - opisuje Justyna. Na drugim okrążeniu singiel okazał się nawet trochę za wąski, a prędkość - za duża, co skończyło się upadkiem. Justyna zdołała się jednak wydostać ze skarpy i już na następnej pętli przejechała ten fragment bez przygód. Tego dnia była jedyną zawodniczką do 30. roku życia, która podjęła się startu na długim dystansie. 

Cenne doświadczenia zebrała też Gosia, w której rowerze niestety powtórzyły się problemy z napędem sprzed kilku miesięcy. W pewnym momencie zblokował się on na tyle, że potrzebna była pomoc innego zawodnika (Dziękujemy!). W końcówce jeszcze Gosia nieco przedłużyła swoją jazdę, myląc trasę i dostając w gratisie podjazd. Na podium i tak stanęła, wchodząc na jego trzeci stopień. 

Byliśmy ciekawi, jak na maraton wpłynie zmiana trasy i teraz z pełnym przekonaniem możemy stwierdzić, że była to dobra decyzja organizatorów. Na szczęście zmieniono też harmonogram startów i tym razem długi dystans startował przed krótkim. Warto jeszcze wspomnieć o całkiem bogatych nagrodach - gratyfikacjach finansowych w open i częściach rowerowych oraz akcesoriach uznanych marek w kategoriach.

W kolejnych tygodniach pozostajemy na Pomorzu. W kwietniu dwa razy wystartujemy jeszcze w Garminie. To chyba jeden z cyklów cieszących się największą renomą w kraju, a my jeszcze nie mieliśmy okazji w nim startować. 14 kwietnia w Kolbudach w końcu się to zmieni. 

IV Pelpliński Maraton MTB (dystans maxi - 46 km)
Jacek Torzewski - 9 [2 M4]
Sebastian Torzewski - 12 [2 M2]*
Justyna Wróblewska - 9 [1 K2]
Małgorzata Torzewska - 10 [3 K4]*

W przypadku Gosi i Sebastian podajemy miejsce zgodnie z przyjętą zasadą, że podium w open nie dubluje się z podium w kategorii.

fot. Andrzej Smoliński