czwartek, 25 kwietnia 2019

W niedzielę Garmin. Po Kolbudach wiemy, że warto!


W najbliższą niedzielę maratonem w Sopocie zakończy się wiosenna edycja Garmin MTB Series. Przed tygodniem w Kolbudach przekonaliśmy się, że pomorski cykl warto umieścić w kalendarzu startów na stałe. 


Bike Maraton, GP Kaczmarek Electric MTB czy Bike Atelier MTB Maraton - te cykle polecaliśmy wam w przedsezonowych zestawieniach. W Garminie wcześniej nie mieliśmy okazji startować. Początkowo nie znajdował się on w naszych planach także na ten rok, ale konieczność zmian sprawiła, że kwiecień przeznaczyliśmy na starty na Pomorzu. 

W pierwszej tegorocznej edycji Garmina, w Gdańsku, nie wystartowaliśmy, gdyż w ten weekend mieliśmy już dawniej zaplanowany wyścig w Pelplinie. Dlatego też musieliśmy zwrócić się o przyznanie sektora dla Sebastiana i Jacka. I tu pierwsza miła niespodzianka - natychmiastowa, pozytywna odpowiedź od organizatora. Co więcej, gdy okazało się, że podczas rejestracji zrobiliśmy mały błąd w mailu, co utrudniało potem zalogowanie się na konto, organizator także natychmiastowo zareagował i rozwiązał problem. Obsługa zawodników - wzorowa!

Dobrze funkcjonowało też miasteczko zawodów zorganizowane na miejscowym orliku. W pakiecie startowym znaleźliśmy przydatny żel i pozostało przypiąć numer startowy i ustawić się w sektorach. Sebastian i Jacek - z pierwszego, za Michałem Bogdziewiczem, Andrzejem Kaiserem czy braćmi Rzeszutkami. Wybiła godzina 11, zabrzmiał sygnał startu i... upadek. Dwóch zawodników ze środka sektora się przewróciło, więc stawka szybko się podzieliła. Sebastian i Jacek byli wśród tych, którzy na zamieszaniu stracili. Pierwsze metry prowadziły asfaltowym i szutrowym podjazdem, na kolejnych kilometrach wjeżdżało się w single, szczególnie ciekawe na mniej więcej 5 i 10 kilometrze. Trochę korzeni, spadków, błota, przewróconych drzew. W dalszej części 27-kilometrowej pętli już tak technicznie nie było, ale nadal szło się zmęczyć. Wystarczy powiedzieć, że na jednej pętli wychodziło ponad 500 metrów przewyższenia. Dawno nas tak nogi nie bolały, jak po tych zawodach.

Warto też poświęcić parę zdań oznaczeniu trasy. Często organizatorzy utrzymują, że wszystko było dobrze, każdy zakręt był czytelny i dziwią się zawodnikom, że coś mogło być niejasne.  Teraz za przykład będziemy mogli im podać Garmina. Nie tylko strzałki, ale też taśmy, które położone na trasie z dala już informowały, że będzie zakręt i nie trzeba było wypatrywać, czy czasem gdzieś z boku nie było strzałki.

Jacek i Sebastian szybko trafili do dwóch różnych grup. Na drugim okrążeniu musieli za to jechać sami, ale skończyło się całkiem niezłymi wynikami - Jacek był 28. (10 M4), a Sebastian - 39 (9M2). Czyli potwierdziliśmy, że ten I sektor się należał. :)

Nasze panie jechały na dystansie mini. Justynie niewiele zabrakło do podium w kategorii K2 - była 4, a wśród kobiet - 18. Gosia przyjechała jako 25 i 7 w K4. 

W najbliższą niedzielę rywalizacja przenosi się do Sopotu. Profil trasy zapowiada kilka sztywniejszych podjazdów, a więc będzie ciekawie!