środa, 14 czerwca 2017

Relacja: Bike Maraton (Jelenia Góra)

fot. Kasia Rokosz
Na koniec pierwszej części sezonu startowego wystąpiliśmy w Bike Maratonie w Jeleniej Górze, czyli jednym z najważniejszych wyścigów w tym roku. 


W Jeleniej Górze startowaliśmy w trzyosobowym składzie - Jacek i Sebastian rywalizowali na dystansie mega, a Gosia na mini. Bartek został w Bydgoszczy i startował w Metropolii. 

Rowerowy weekend rozpoczął się w sobotę, gdy po objeździe części trasy udaliśmy się oglądać najwyżej notowany polski wyścig w formule xco, czyli Jelenia Góra Trophy Maja Race. Na starcie wiele znanych nazwisk, jak Maja Włoszczowska, Jolanda Neff, Bartek Wawak, Fabian Giger, Hans Becking, Dan McConnell czy Marek Konwa. Dzień wcześniej nawet wjechaliśmy na fragment trasy, ale szybko nas pogoniono, tłumacząc, że trwa trening jednej z grup wiekowych. I dobrze, bo dalsza część pętli okazała się taka, że dla nas  wjazd na nią mógłby się skończyć różnie. 😂

Niedzielny maraton startował z płyty rynku w Jeleniej Górze. Początek luźny. Kilkanaście kilometrów dojazdu do lasu, asfaltem, z jakimiś przewyższeniami, ale nic specjalnego. Pierwsze 15 kilometrów zleciało bardzo szybko. Później średnia prędkość zaczęła jednak gwałtownie spadać i okazała się, że maraton w górach to trochę inna dyscyplina sportu niż tradycyjne ściganie na północy Polski.  Po pierwszym dłuższym podjeździe pojawił się pierwszy trudniejszy zjazd - długi, stromy, z korzeniami. I to właśnie zjazdy okazały się największą trudnością - pełno kamieni, często niemałych, na kilkusetmetrowych, a nawet około kilometrowych odcinkach. Takich zjazdów było ze cztery, a do tego jeszcze dwa dłuższe, szutrowe. Jacek zjechał prawie wszystko bez większych przygód, choć najdłuższa kamienista sekcja w dół zakończyła się spacerem.. Sebastian? Jechał każdy zjazd do drugiego upadku bądź podparcia, a później schodził. Wyszły przede wszystkim braki w technice i sile rąk, ale po to właśnie był ten maraton, żeby braki ujawniać. A że potem wyglądał i ruszał się jak po walce bokserskiej, a nie maratonie rowerowym - w październiku w Świeradowie będzie można sprawdzić, co udało się poprawić.


Jedyny podjazd, na którym trzeba było wykazać trochę techniki znalazł się w środkowej części maratonu, gdy oprócz podjeżdżania trzeba było omijać korzenie i kamienie. Braki w sile nóg mogły za to wyjść na słynnej "Łopacie", która przez ok. 2 kilometry prowadziła niemal 300 metrów w górę. Pod nogami Jacka i Sebastiana zębatki 30T okazał się bardzo twarde, więc albo trzeba jeszcze więcej jeździć, albo myśleć o napędzie 1x12 lub dwóch blatach z przodu. Mimo to momentami od jednego boku do drugiego, udało się podjechać. Później jednak trzeba był wykorzystać zjazd (tym razem na szczęście łagodny), aby dojść do siebie.

Finisz odbywał się na końcówce pętli sobotniego wyścigu XCO, więc na sam koniec można było jeszcze sprawdzić, ile siły, techniki i płynności jazdy dzieli nas od światowej czołówki. Jacek zameldował się na mecie po 3 godzinach i 21 minutach, na 95 m. open i 8 w kategorii. Sebastian - z czasem 3:37 - był 168 i 40. Gosia na dystansie mini przyjechała 59 wśród kobiet 6 w K4. Jak na rzadki kontakt z górami i naprawdę mocną obsadę maratonu, nie są to złe wyniki. Do tego dorzuciliśmy jeszcze trzecie miejsce w klasyfikacji rodzinnej.

Następny start czeka nas na początku lipca w gminie Krokowa.

Ranking (w skali 1-6)
Zjazdy - 🌟🌟🌟🌟🌟 - najtrudniejsze, z jakich dotąd przyszło nam zjeżdżać. Dla Sebastiana była to naprawdę solidna lekcja, która na większości z nich kończyła się 2-3 upadkami. Na szczęście bez większych strat poza złamanym koszykiem i nadszarpniętym butem.

Pogoda - 🌟🌟🌟🌟 (do godz. 15), 🌟🌟 (od godz. 15) -  Rano trochę popadywało, ale na szczęście między 11 a 15 było spokojnie. My zdążyliśmy zmieścić się w tym przedziale czasowym, ale wiele osób z giga i część mega kończyło w strugach ulewy.

Maja Race - 🌟🌟🌟🌟🌟🌟 - Sobota była świetną okazją do podglądania najlepszych na świecie zawodników XCO. Co prawda nie przyjechał zapowiadany Jaroslav Kulhavy, ale i tak warto było stanąć przy trasie i zobaczyć, jak jeździ czołówka.

Łopata - 🌟🌟🌟🌟🌟🌟 -Podjazdy w Jeleniej Górze nie robiły większego wrażenia dopóki na 36 km nie wjechaliśmy na Łopatę. Wrażenie spotęgował fakt, że po pierwszych metrach, druga, stroma część góry niespodziewanie wyłoniła się zza zakrętu. W rejonach 150 miejsca mega większość prowadziła już rowery pod górę. Nam udało się wjechać, choć na następującym potem zjeździe trudno było o zebranie sił do dokręcania.

Zdjęcia - 🌟🌟 - Tylu fotografów. Tyle zdjęć. Tyle zjazdów i podjazdów, korzeni i kamieni. A większość naszych zdjęć na szutrach... I jak Wam teraz udowodnić, że nie przesadzamy i  trasa naprawdę była wymagająca...  Pojedźcie do Jeleniej Góry za rok. Przekonacie się, że warto. 😜
Bike Maraton - Jelenia Góra (04.06)
Jacek Torzewski - 95 open, 8 M4 (Mega)
Sebastian Torzewski - 168 open, 40 M2 (Mega)
Małgorzata Torzewska - 59 open K, 6 K4 (Mini)