środa, 9 stycznia 2019

Po co jechać na mistrzostwa Polski?

W najbliższy weekend odbędą się mistrzostwa Polski w kolarstwie przełajowym w Strzelcach Krajeńskich. Po ostatnich wyścigach nieco zmieniliśmy nasze plany startowe i uznaliśmy, że na krajowy czempionat jednak pojedziemy.


"Tak zostałem nauczony i wychowany przez wielu trenerów, że start i udział w mistrzostwach Polski to obowiązek każdego kolarza. Nieważne, czy walczysz o medale czy o Top10, czy o 45 miejsce. To spotkanie z najlepszymi w kraju, to jak religia" - napisał dwa lata temu Michał Bogdziewicz. Tak zaczynamy ten wpis, bo lepiej się tego ująć nie da.

W ostatnich miesiącach braliśmy udział w trzech imprezach podobnej rangi. Mistrzostwa Polski w maratonie MTB w Wiśle odbywały się w ramach Bike Maratonu na dystansie giga. My startowaliśmy na dystansie mega (Jacek i Seba) oraz mini (Gosia), więc nasz związek z mistrzostwami ograniczył się do zobaczenia najlepszych na starcie i późnej jazdy trasą, po której przebiegały mistrzostwa. Samo przygotowanie Bike Maratonu opisywaliśmy już wielokrotnie, także zawody w Wiśle relacjonowaliśmy, więc zainteresowanych tą imprezą odsyłamy TUTAJ.

W końcówce września pod Olsztynem w ramach cyklu Mazury MTB odbyły się mistrzostwa Polski w maratonie kategorii masters i cyklosport. Chłopacy wyrobili na tę imprezę licencje i pojechali dystans giga. Było - mówiąc w dużym skrócie - średnio. Zamiast 102 kilometrów wyszło 120, biuro zawodów dzień przed startem zaczęło funkcjonowanie z kilkugodzinnym opóźnieniem, zaś trasa mimo zapewnień nie była oznaczona dzień wcześniej. Jednym zdaniem, odnosiło się wrażenie, jakby tę imprezę wciśnięto organizatorowi siłą. Na szczęście sprawę uratowała trasa, która była zróżnicowana i obfitowała w single (łącznie z 30 kilometrów), dzięki czemu nie można było się nudzić w ciągu ponad pięciu godzin jazdy. 

Trzecią ze wspomnianych imprez był Puchar Polski w kolarstwie przełajowym we Włoszakowicach, który odbył się w ostatnią niedzielę 2018 roku. O trasie nie można powiedzieć złego słowa - w porównaniu do wielu imprez była prawdziwie przełajowa, nie brakowało nawrotów i przeszkód, ale też bardziej technicznych odcinków w lesie. "Dopisała" także pogoda - deszczowa, błotna, czyli wzorcowa dla tej odmiany kolarstwa. Organizacyjnie też wszystko przebiegało sprawnie, choć pojawiło się drobne zamieszanie z godziną startu kobiet-amatorek.

Wrażenia z Leszna i Włoszakowic były na tyle pozytywne, że zdecydowaliśmy, że jednak pojedziemy na mistrzostwa Polski. Wymagało to szybkiego wyrobienia licencji na nowy rok i tutaj trzeba pochwalić Kujawsko-Pomorski Związek Kolarski, bo czasu nie było wiele i cała procedura przebiegła ekspresowo, a kontakt mailowy i telefoniczny również odbywał się bez zarzutu. Wiele złego mówi się o kolarskich władzach, mieliśmy mieszanie uczucia po spotkaniach z sędziami PZKol podczas zawodów, ale w tym przypadku na nasz lokalny związek nie można powiedzieć złego słowa.

Czego spodziewamy się po Strzelcach Krajeńskich? W poprzedni weekend odbyły się tam zawody z cyklu Scotta, więc można było zobaczyć jak wygląda trasa. Zapowiada się na bardzo wymagającą, z wieloma zakrętami, błotem i podbiegami. Organizacyjnie wszystko wygląda na razie bardzo dobrze - komunikaty i zdjęcia wstawiane są praktyczne codziennie. Widać, że organizator dba o zawodników, ostrzega o przepisach związanych z licencją, odpowiada na pytania.

Jak na imprezę tej rangi przystało, lista startowa wypchana jest uznanym nazwiskami. Walkę o tytuł mistrza Polski powinni w niedzielę stoczyć Marek Konwa z Bartoszem Miklerem i Michałem Palutą wśród panów oraz Magdalena Sadłecka, Barbara Borowiecka, Zuzanna Krzystała i broniąca tytułu Marta Turoboś wśród pań. W kategoriach masters również wystartują czołowi zawodnicy z Andrzejem Kaiserem i Rafałem Chmielem na czele. Nawet start w kategorii amator zapowiedzieli bracia Szczepaniakowie, Remigiusz Gil czy Piotr Rzeszutek.

Ponieważ od tego sezonu nie ma już kategorii cyklosport, to Sebastian, a wraz z nim Gosia i Justyna pojadą w sobotę w wyścigu amatorów. Jedynym naszym reprezentantem w mistrzostwach będzie więc Jacek startujący w jednej z kategorii masters. Wynik oczywiście nigdy nie jest sprawą drugorzędną, ale w tym wyjeździe chodzi przede wszystkim o naukę i poczucie atmosfery mistrzostw Polski. Bo nawet jeśli opisane wcześniej imprezy nie były zorganizowane na najwyższym poziomie albo w kategorii wiekowej rywalizowało tylko kilka osób, to i tak klimat wynikający ze startu w imprezie tej rangi jest niepowtarzalny.

Na przełajach oczywiście nie ma takiej frekwencji jak na maratonie, więc co za tym idzie - jest dużo mniej przypadkowych zawodników. W wielu licencjonowanych kategoriach startuje po kilkanaście osób, spośród których każda ściga się na bardzo wysokim poziomie. I właśnie to jest jedna z największych zalet tego typu imprez - niezależnie od tego na jakim jest się poziomie, prawie każdy może trafić na lepszych od siebie i podejrzeć, jak oni przygotowują sprzęt, jaką przyjmują taktykę czy po prostu w jaki sposób wchodzą w zakręty.

 - Jak oni to robią, że jeżdżą tak szybko? - zapytał przy myjkach we Włoszakowicach jeden z najlepszych polskich mastersów innego, który także od lat odnosi sukcesy. Niech to świadczy o tym, że niezależne od własnego poziomu zawsze można zastanawiać się, jak jeździć lepiej. A podczas takich imprez jak mistrzostwa czy puchary Polski najłatwiej zebrać dużo przydatnych wniosków. Nawet jeśli wyścig trwa tylko 35 minut.

Podoba Ci się to, co czytasz? Polub nasz fanpage!

82. Mistrzostwa Polski w kolarstwie przełajowym - Strzelce Kraj. (12-13.01.2019)
Sobota
Wyścig masters IIB (Jacek) - 11:01
 
Wyścig amatorów mężczyzn (Sebastian)- 12:00
Wyścig amatorów kobiet (Gosia, Justyna) - 12:01